- Dom Sawanl http://www.sawanl.pun.pl/index.php - Stajnie http://www.sawanl.pun.pl/viewforum.php?id=9 - Narodziny http://www.sawanl.pun.pl/viewtopic.php?id=8 |
Senciner - Tue-03-08 11:07:08 |
Tego dnia, kiedy tylko słoneczny krąg wyłonił się zza horyzontu i początkowo nieśmiele zaczął darzyć krainę ciepłymi promieniami, wyganiając tym samym wstęgi siwo-mlecznej mgły zalegającej tuż nad powierzchnią zmrożonej ziemi, w budynkach stajni już wrzało życie, upodobniając stajenne pomieszczenia do ula, w którym to pszczoły nawet na chwilę nie przerywają swej pracy i od obowiązków choćby ułamka przerwy nie czynią. Chłopcy stajenni biegali w jedną, to w drugą stronę, ktoś kogoś wołał, coś szeptał jednym razem, to znów krzyczał głosem pełnym przejęcia czy zdenerwowania, sprawiając wrażenie, że wszyscy i wszystko pogrążone jest w dezorganizacji i chaosie. Szybko jednak dowiedzieć się można było, że źródłem zawieruchy jest jedna z klaczy, która właśnie rodzić miała, jednak jej stan i cała sytuacja nastręczała pewnych trudności, nawet dla osób obeznanych z końmi i ich chowem. Mianowicie ciężarna klacz o maści pięknego, jasnego brązu, nikomu dotknąć się nie chciała, nawet na podejście ku sobie nie zezwalając i wszelkich śmiałków witając ostrzegawczym rżeniem i uderzeniami kopyt o zasłaną słomą podłogę. Boks w którym miała swoje miejsce traktowała teraz jak klatkę, więzienie, z którego próbowała się jak dotąd nieskutecznie uwolnić. Wszystko to sprawiało, że nie tylko zagrożone było życie jej, lecz także i źrebięcia, które miało za chwilę, być może w przeciągu najbliższej godziny przyjść na świat. Wiedziony powagą sytuacji, ktoś posłał chłopaka stajennego po zarządców stadniny, być może nawet po same mości szlachcianki, do których całe to miejsce należało. |
Silestra - Tue-03-08 18:11:28 |
A mości szlachcianki nie wysypiały się w ciepłych, puchowych piernatach, obłożone poduchami, śniąc o dniach wypełnionych śmiechem i zabawą. Obydwie panny, Silestra i Keria ledwo świt pierwszymi promieniami, jeszcze nieśmiałymi zaczął się przesuwać po oczekującej na ciepłą pieszczotę ziemi, a one już na nogach były i po lekkim śniadaniu udały się na teren stadniny, by postępów ostatnich prac doglądnąć. |
Keria - Tue-03-08 20:41:35 |
Keria usiłowała stłumić właśnie kolejne ziewnięcie. Despotka jedna, myśli, że jest Głową Domu, to może zarządzać sobie takie pobudki o nieludzkiej porze, ledwie szarzeć na dworze po ciemnej nocy zacznie. |
Senciner - Tue-03-08 21:33:25 |
Kolejny z chłopców stajennych, który właśnie stał w drzwiach boksu cofnął się szybko na słowa Kerii, tak jakby coś odepchnęło go silnie do tyłu, lecz szczęściem to tylko takowy odruch był, powodowany nie tylko tonem głosu szlachcianki lecz i nastawieniem klaczy. Ta zaś przez chwilę jakby znieruchomiała, na kształt zwierzęcia, które właśnie wyczuło pojawienie się jego Pana czy też Pani w tym przypadku. Kopyta jednak szeroko rozstawione były a brązowy łeb koński, naznaczony na środku nozdrzy białą niczym śnieg smugą, pochylony został w dół, tak iż prawie ziemi teraz dotykał. Jeśli ktokolwiek sądził, że wierzchowiec uspokoi się i pozwoli się sobą zaopiekować, ten w błędzie był ponieważ klacz w mgnieniu oka znów uniosła się na tylnych nogach, przednimi przebierając w powietrzu, prezentując tym samym twarde niczym skała, szarawe kopyta zbrojone dodatkowo w żelazne podkowy. Z całą pewnością te wybryki i zachowanie konia nie polepszały jego stanu, tak samo jak sytuacji jeszcze nienarodzonego źrebięcia. Jeśli ktoś cokolwiek zamierzał zrobić, teraz był ku temu najwyższy czas, innym sposobem stajnia utracić mogłaby zarazem dwa istnienia. |
Silestra - Wed-03-08 11:25:15 |
Stała przy Kerii i obserwowała klaczkę. Czas jak przy każdych narodzinach odgrywał znaczną rolę i każda minuta zwłoki przybliżała koniec źrebaka. Wiedziała, że klaczkę może udało by się uratować, nawet jeśli źrebię poświęcą, ale ona nigdy się poddawała. |
Keria - Wed-03-08 12:05:27 |
- Masz rację, Sil, po trzykroć. - Odparła, wzroku od klaczki nie odrywając. Były takie chwile, kiedy szczerze nienawidziła sytuacji, kiedy jej Przyjaciółka miała rację. To była jedna z nich. Ale nie czas (czas, znowu ten czas!) był teraz na filozoficzne debaty, nawet jeśli prowadzone samemu ze sobą. Skinęła więc tylko głową i zwracając się do stajennego, który przed chwilą bohatera zgrywał, rzekła: |
Senciner - Wed-03-08 12:26:45 |
Wchodzenie do boksu gdzie wzburzona źrebna klacz się znajdowała, gdzie można w każdej chwili życie było stracić lub przynajmniej zdrowie za sprawą uderzenia zbrojnego w podkowę kopyta czy też ugryzienia silnych szczęk było nie wiadomo czy gestem głupoty czy też odwagi. Wszak Keria, jakichkolwiek sztuczek by nie znała by zwierzę uspokoić i utrzymać w miejscu sprytem czy tez siła, jak bardzo by wyćwiczona nie była w obchodzeniu się z końmi, to i tak od klaczy mniejsza się jawiła i słabsza, przeto to starcie wyglądało jakby z góry przesądzone. Jednak los chciał iż wierzchowiec jedynie sapnął i ku dziewczynie jedno oko bursztynowe obrócił, pełne bólu i cierpienia oraz strachu. Bowiem zwierzę bało się. Bało się bólu, niezrozumiałej dla niego sytuacji która nie rozwiązywała się tak jak powinna, jak natura przewidywała. Bało się zebranych nie wiadomo czemu i po co ludzkich istnień. W całej tej sytuacji musiało komuś zawierzyć i cały swój los powierzyło kobiecie, której dłonie przesuwały się teraz po miękkich chrapach i gładkiej, choć wilgotnej szyi. Dookoła unosił się duszny zapach siana, owsa i końskiej sierści, od którego mieszanki można było dostać lekkiego kręcenia w głowie. Brzuch klaczy wypełniony całkowicie był, a skóra gdzieniegdzie aż wybrzuszona zostawała, przez kryjące się w środku konia nowe życie. |
Silestra - Wed-03-08 16:09:04 |
Widząc że klacz pod dłońmi Kerii się uspokaja, wyszła ze stajni, by na zewnątrz z tłumu istot oczekujących na dalsze rozkazy, lub ciekawych po prostu jak zakończy się poród, wyłuskać chłopca stajennego co jej się zdawał najbardziej rezolutny. Skinęła na niego dłonią. |
Keria - Wed-03-08 23:40:10 |
Niezła z niej hipokrytka, nie? Przed chwilą zwyzywała w mowie i myśli chłopaka, który pomóc chciał i obowiązkom swoim sprostać, a sama zrobiła dokładnie to samo. Czy wykazała się odwagą, czy głupotą, przede wszystkim wykazała się wyrachowaniem. A tak. Nie zaryzykowała bezinteresownie, lecz konkretny cel w tym mając. Owszem, chciała pomóc cierpiącemu zwierzęciu, ale inne motywy także się za tym kryły. Po pierwsze, świadoma była spojrzeń pracowników i miała nadzieję na zyskanie w ich oczach przez ten czyn. Po drugie, wymagała od nich lojalności, więc tym samym należało im odpłacić i Keria prędzej sobie dałaby krzywdę zrobić niż pozwoliła by stało się coś któremuś z nich, jeśli tylko mogła temu zapobiec. Po trzecie... i klacz i źrebię cenne dla Stadniny były. |
Senciner - Thu-03-08 08:30:47 |
Klacz stała teraz praktycznie nieruchomo i tylko jej boki ciężko pracowały przy każdym wziętym oddechu, tworząc na pysku umazanym gęstą, ciągnącą się końską śliną drobne pęcherzyki powietrza. Zwierzę łeb pochyliło i aż oparło je nieznacznie na ramieniu Kerii, jakby tym gestem powierzając jej nie tylko swe brzemię, ale i cały los, nie tylko swój lecz także i nienarodzonego jeszcze potomka. Chłopak wysłany do kuchennych pomieszczeń wrócił po krótkiej chwili wskazują, iż doprawdy nóg swych nie szczędził, biegiem pokonując dzieląca go odległość. W dłoniach trzymał teraz sporej wielkości gliniany garniec wypełniony złotawą oliwą, wyciągając go niczym podarunek w kierunku Silestry. Gapiów zebranych dookoła boksu rodzącej klaczy było coraz więcej, zapewne wieść o jakże niecodziennym wydarzeniu lotem błyskawicy obiegła wszystkie tereny posiadłości Domu Sawanl. |
Silestra - Thu-03-08 10:01:35 |
Gapie teraz tuta potrzebni nie byli, tylko niepotrzebne szepty, dyskusje stłumionymi głosami prowadzone rozpraszały elfkę i drażniły ledwo uspokojoną klacz. Odebrała garniec od chłopaka i groźnym wzrokiem rozejrzała się po przyglądających się całej scenie osobach. |
Keria - Fri-03-08 02:05:39 |
Dalej przemawiając cicho do opierającej o nią łeb klaczki i łagodnie gładząc jej chrapy, Keria skinęła głową na pierwszego z mężczyzn. Energicznie, szybko ruszył ku nim, lecz szybko błąd swój zrozumiał i złagodził swe gwałtowne ruchy. Klaczka albo nie dostrzegła nagłego poruszenia, albo nie miała już sił by zareagować. Choć gdy mężczyzna zbliżył się i ręką ku jej nodze sięgnął, zwierzę szarpnęło łbem, uderzając nim w brodę Kerii. Zabolało, ale zęby miała całe. Kobieta znów poświęciła całą swą uwagę na uspokojenie klaczy. dopiero gdy pewna była, że mężczyzna pewnie nogę końską trzyma, a klacz godzi się z tym dotykiem, skinęła głową na kolejnego. Tym razem czujniejsza była, a i klacz jakby bardziej spokojna, może zrezygnowana, może bez sił... Mimo to, dłuższą chwilę zajęło nim wszyscy mężczyźni zdołali zająć pozycje. Do dotyku każdego z nich osobno trzeba przecież było zwierzę przekonywać, do ich obecności i bliskości. To niestety znów pewną nerwowość klaczy wywołało. Była przecież otoczona, unieruchomiona. Każda próba jej poruszenia się była stopowana przez silny uścisk ludzkich ramion. Keria co uczynić mogła - zrobiła, mężczyźni czekali na znak Silestry, gotowi w każdej chwili chwycić nogi klaczy... |
Senciner - Fri-03-08 12:21:45 |
Dla niewprawnego oka, nieobeznanego z podobnymi historiami, sytuacja cała mogła wydawać się na opanowaną a niebezpieczeństwo iż klacz zrobi sobie krzywdę zażegnane. Czwórka silnych na schwał mężczyzn trwało teraz przy nogach zwierzęcia, każdy przy jednej kończynie niczym strażnicy na posterunku, którzy nigdy go nie opuszczą nawet jakby koniec świata już do bram pukał i kres wszystkiego istnienia. Sama zaś klacz, która początkowo nieufnie patrzyła na te zabiegi, które wszystkie ją za cel miały, teraz stała spokojnie, jakby już zrezygnowaniem objęta i zniechęceniem. Powieki ciemne bursztynowe oczy przykryły i nawet oddech nie był tak gwałtowny i urywany jak wcześniej. Niemniej raz po raz skurcze mięśni przebiegały przez całe ciało źrebnego wierzchowca, brzuch zaś to spinał się, to znów rozluźniał naprzemian. Częstotliwość owych odruchów nie pozostawiała wątpliwości iż poród już się zaczął, już trwa i być może dawno powinien nastąpić jego koniec. Lecz młode źrebię nie mogło ujrzeć swego nowego świata i z brzucha matki nie potrafiło się wydostać, będąc zamknięte teraz w nim jak w klatce, która z kołyski przerodziła się nagle w więzienie. Sytuacja poważna była i teraz każda chwila była na wagę złota. Opóźniony poród lub nawet jego brak stanowił jawne zagrożenie dla obu zwierzęcych istnień, zaś możliwa utrata klaczy i jej młodego nie byłaby z całą pewnością dobrym omenem na przyszłość jeśli chodzi o rozwój i prosperowanie stadniny. |
Silestra - Mon-03-08 08:36:23 |
Liczyła skurcze, przerwy pomiędzy nimi tak jak widziała, że to czyniono w stajniach do jej ojca należących, kiedy każdy poród źrebaka bez jej udziału nie mógł się odbyć. W międzyczasie do garnca z oliwą sięgnęła i nasmarowała nią dość obficie ramię. Nie miała pojęcie czy to się uda, ale wiedziała co powinna uczynić, choć od nawet najlepiej pojętej teorii do praktyki bardzo było daleko. Wiedziała, że klaczka powinna rodzić na leżąco, ale w tej chwili zbyt była zdenerwowana bólem i przedłużającym się porodem, by spokojnie uleżeć. |
Keria - Mon-03-08 13:55:56 |
Ciekawe czy jeszcze ktoś z pracowników, którzy byli tutaj, lub o tym usłyszą, odważy się powiedzieć, że Sawanl boją się ręce ubrudzić. Keria skupiła się na uspokajaniu klaczy, zwłaszcza w momentach, kiedy działania Elfki musiały ból zwierzęciu sprawić, po to by okazać się skutecznymi. Trzymała łeb zwierzęcia stanowczo, lecz delikatnie gładząc, przemawiając uspokajająco. Takie jej zadanie było. Obserwowała jednak uważnie Elfkę i działania mężczyzn. Bardzo dobrze wywiązali się z powierzonego im zadania. Skinęła im głową i uśmiechnęła się lekko do nich gdy na polecenie Silestry wychodzili z boksu, jednak jej twarz zdradzała napięcie. Przecież jeszcze nie jest po wszystkim. Musiała szczerze przed sobą przyznać, że z początku wątpiła w umiejętność Sil... wiedziała, że teorii nauczyła się jeszcze w Księstwie Talani, ale nie przypominała sobie by kiedykolwiek to praktykowała. Ale kto wie, cóż działo się z Nią przez 10 lat, które się nie widziały. Przeprosi Ją później. Teraz nieco odprężyła się, widząc radosny uśmiech i słysząc słowa Elfki. Więc... udało się? |
Senciner - Tue-03-08 14:28:22 |
Cud narodzin, tak kruchy i delikatny w swej istocie iż w mgnieniu oka mógł zamiast radości i szczęścia zebrane osoby smutkiem i goryczą obdarzyć, w końcu ziścił się w całości i dopełnił sprawiając, że klaczka źrebię ze swego łona na świat wydała. Nowy zwierzęcy mieszkaniec królestwa nieporadnie opuścił wnętrze brzucha swej matki i teraz leżał na wyściełanej słomą podłodze boksu wśród karmazynu krwi, resztek pęcherza płodowego i strzępek łożyska walcząc o swój pierwszy łyk powietrza. Odmiennie od ludzkiego dziecięcia, źrebię nie krzyczało i nie wierzgało jedynie wydając z siebie nikłe kwilenie, które było wzywaniem swej rodzicielki. Ta zaś łeb ku niemu zwróciło i długim, miękkim językiem zaczęło wylizywać czarną niczym węgiel sierść swego dziecka. Obserwujący całe zajście mieszkańcy dworku Domu Sawanl mogli teraz odetchnąć i uspokoić swoje emocje obserwując pierwsze chwile źrebaka, próbującego stanąć na swoich cienkich, kołyszących się to w jedną i druga stronę nogach, podejmując ku temu kolejne, nieudane póki co próby. W pewnej chwili oczy jednego z mężczyzn, który przy porodzie asystował i przytrzymywał klacz, rozszerzyły się w geście niedowierzania i jego dłoń powędrowała w przód by palcem wskazać na nowo-narodzone zwierzę. Dopiero bowiem teraz można było dostrzec, iż oczy źrebaka zasnute są srebrzystą mgiełką, migoczącą na podobieństwo księżycowej poświaty czy blasku gwiazd przejrzystą, piękną nocą, zaś na czole zwierzęcia było drobne zgrubienie, jakby niewielki guz o takiej samej barwie… W ciszy, która nagle spowiła wszystkich obecnych w lub przy boksie, słychać tylko było kwilenie małego wierzchowca i drobne rżenie jego matki… |
Silestra - Wed-03-08 15:28:59 |
Chwile końcowe porodu w uldze które już delikatnie ciao Talani obejmowała, minęły zadziwiająco szybko. Jakby cały poród w określonym czasie się miał zmieścić i nagle wiedząc, że opóźnił, teraz przyspieszył. Maleństwo wreszcie leżało na sianie, nieporadne ruchy wykonywało, by na chudych nóżkach stanąć, które wciąż się gięły, niczym gałązki przez wiatr uginane. Talani była najbardziej zajęta obserwowaniem konczyń źrebaka, martwiąc się że któraś może być uszkodzona, więc nagły głos, na wpół urwany który za nią się rozległ jakby komuś powietrza brakło uwagę jej zwrócił. Uniosła głowę i obejrzała się. Zmarszczyła brwi widząc niedowierzanie malujące się na twarzy mężczyzny co palcem źrebie pokazywał. Zwróciła się znów ku zwierzęciu i dopiero teraz zauważyła narośl na jego głowie. Czuła jak to samo niedowierzanie co u mężczyzny rysy jej zmienia, a oczy szeroko się otwierają. Coś w gardle ją ścisnęło, nie pozwalając oddechu złapać, a zimny dreszcz na przemian z gorącym po jej ciele wędrował. Ostrożnie, z wahaniem olbrzymim wyciągnęła dłoń i zawahała się, cofając ją. Nie umiała myśli pozbierać, które teraz w jej głowie szalały niczym bałwany o klif się rozbijające. Co to znaczyło dla nich, dla ich rodziny? Symbol Królestwa narodzony na ich ziemi, ziemi Sawanl i o tym zapomnieć nie mogła, na ziemi Namiestnika. Dziwnym było, że nagle jej myśli ku niemu pobiegły, ale nagle pożałowała, że nie mógł być świadkiem tych narodzin. Może właściwie by to ocenił, może potrafił konsekwencje takich narodzin w jasności swego umysłu ogarnąć. Odetchnęła głęboko, wiedząc już do kogo po radę się udać i dopiero teraz spokój na nią spłynął. Doń wyciągnęła i placem musnęła narośl, szepcząc cicho. |
Keria - Fri-03-08 10:25:06 |
Gdy tylko klacz swój łeb z jej kolan zabrała, by ku malcowi się zwrócić, tropicielka podniosła się ostrożnie, obserwując matkę i źrebię. Odwróciła się by poprosić kogoś z zebranych o przyniesienie kilku rzeczy. Otworzyła już usta, lecz widząc, że nikt najmniejszej uwagi na nią nie zwraca, wzrok niemalże nabożny w źrebię wbijając, zamknęła ja i odwróciła by ponownie spojrzeć na nie, zaniepokojona. Teraz dostrzegła to, co wcześniej umknęło zmęczonym zmysłom. Jednak umysł sceptyka, jakim niewątpliwie była Keria, zgoła odmiennie zinterpretował to, co zobaczyła. Srebrzystą poświatę uznała za bielmo, które zasnuwało oczy, a guz za zniekształcenie. No i pięknie. |
Senciner - Thu-03-08 12:02:15 |
Matka źrebięcia spokojnie stała przy swym ledwo co narodzonym dziecku, bokami jeszcze ciężko pracując i oddech gorący wypuszczając spomiędzy rozwartych nieznacznie szczęk, lecz z każdą mijającą chwilą coraz bardziej wyciszona była, jakby trudy porodu odpływały w niepamięć, a w ciało na nowo wstępowały kolejne pokłady siły. Młodziak zaś, zdołał w końcu na równe nogi stanąć i teraz tylko chybotał się śmiesznie na nich, jakby los zastanawiał się, czy na nowo źrebię na ziemię powalić, czy może dać mu już pewniej ustać na cienkich, drobnych kończynach. Oczy jego już całkowicie płynnym srebrem lśniły, przesłaniającym w pełni gałkę oczną i sprawiając coraz większe wrażenie, że koń ten nie jest zwykłym tworem z krwi i kości, lecz czymś więcej, czymś magicznym i niespotykanym. Niezwykłość sytuacji zdawali się już pojmować i stajenni chłopcy wraz ze służbą rodu Sawanl, której to coraz bardziej przybywało w pomieszczeniu, wskazując na fakt, iż wieść o narodzinach źrebięcia nad wyraz szybko rozprzestrzeniła się po okolicznych terenach. |
Silestra - Mon-03-08 10:07:11 |
Podniosła się z kolan, gdy Keria bliżej podeszła i czystym ramieniem ją objęła. Spojrzeniem powiodła po grupie pracowników co wokół boksu się zebrali. |